Uwaga, łowcy niesamowitych kulinarnych przygód! Czeka Cię wyprawa do Włoch, a co za tym idzie szansa na znalezienie najniebezpieczniejszego przysmaku istniejącego obecnie w kraju – casu marzu. Ludzie nazywają to lakonicznie i prosto – „zgniłym serem”.

Casu marzu – pyszny włoski ser z robakami

Czy słyszałeś o niemieckim serze Milbenkäse, który dosłownie jest „produkowany” przez roztocza? To więc nic w porównaniu z delikatnością kasu marzu. Do produkcji tego niesamowitego włoskiego sera wykorzystuje się setki larw muszki serowej. To im wyjątkowy produkt zawdzięcza swój niezwykły smak, wygląd i oczywiście nieprzemijającą sławę.

Technologia gotowania jest dość prosta. Główkę pecorino, włoskiego sera owczego, moczy się w roztworze solanki. Ważne jest tutaj zachowanie wymaganego okresu, aby z jednej strony smak nie odpychał muszek serowych, a z drugiej nie tworzyło się środowisko dla namnażania się bakterii chorobotwórczych.

Następnie w serze robi się dziury. Wkrapia się w nie oliwę z oliwek, która przyciąga muchy i jednocześnie zmiękcza powierzchnię. Na koniec starannie przygotowany ser umieszcza się na otwartej przestrzeni i pozostawia tam do momentu złożenia przez owady wymaganej liczby jaj. Po czym go usuwają – tu kończy się praca serowara i do akcji wkraczają larwy.

Przez 3-6 miesięcy będą bezinteresownie zjadać gnijący ser i dosłownie „przepuszczać” go przez siebie – dzięki temu przysmak nabierze bogatego, ostrego aromatu, palącego i pikantnego smaku oraz miękkiej i pastowatej konsystencji. tekstura. Gotowość sera określa się „na oko”: po konsystencji i liczbie rojących się robaków – w tym celu wystarczy odciąć wierzchnią skórkę od główki. U odmian bardziej sezonowanych konsystencja charakteryzuje się obecnością przezroczystego płynu – lagrimy („łzy”). Najlepszym czasem na produkcję tego niezwykłego włoskiego sera jest wiosna-jesień, kiedy szczególnie aktywnie rozwijają się larwy much.

Jedząc ser, należy chronić oczy

We Włoszech jedzą tak casa marzu – z robakami, wcale nie przejmując się tym, że niepokojone 8-milimetrowe larwy potrafią wyskoczyć z sera na 15 centymetrów. Najważniejsze, jak mówią na Sardynii, to dbać o oczy. Możesz zamknąć oczy, założyć okulary lub po prostu zakryć kanapkę dłonią.

Kolejny niezwykle ważny niuans: jeśli jesz ser z larwami, musisz je dokładnie przeżuć i pod żadnym pozorem nie połykać żywcem. W przeciwnym razie mogą spowodować uszkodzenie narządów wewnętrznych. Jeśli robaki w serze umrą, jest to zły znak. We Włoszech taki casu marzu jest uważany za toksyczny i nie należy go jeść.

Jednak nie wszystkim smakoszom spodobał się pomysł zjedzenia włoskiego sera z larwami. Szczególnie pomysłowi i sprytni zjadacze wymyślili sposób na pozbycie się robaków. Aby to zrobić, włóż porcję sera włoskiego do papierowej torebki i szczelnie ją zamknij. Pozostawione bez tlenu robaki zaczną chaotycznie opuszczać swoje siedlisko i wydawać charakterystyczne bicie bębna, uderzając w ścianki worka. Gdy zapanuje cisza, można otworzyć torebkę, wytrząsnąć larwy i spokojnie cieszyć się smakołykiem.

We Włoszech słynny ser robakowy można spożywać na kilka sposobów. Jeśli jest gęstszy, kroi się go w plastry i układa na wierzchu podpłomyka. Jeśli natomiast jest miękki, rozprowadza się go na chlebie jak pastę. Tradycyjnie do sera podawane jest mocne czerwone wino.

Włoski ser z robakami jest najniebezpieczniejszy na świecie

Wielu przekonanych smakoszy, będąc we Włoszech, marzy o spróbowaniu słynnego sera z robakami i sprawdzeniu z własnego doświadczenia, czy jest taki dobry. Lekarze jednak nie są zachwyceni taką przygodą i ostrzegają: przygoda gastronomiczna może być bardzo niebezpieczna.

Najmniejszym problemem jest alergia, największym jest ryzyko uszkodzenia ścian żołądka i jelit przez uparte larwy. Ponadto nie można wykluczyć zatrucia toksycznego i infekcji jelitowych. Niezbyt inspirujący zestaw konsekwencji, prawda? W Księdze Rekordów Guinnessa casu marzu uznano za najniebezpieczniejszy ser na świecie.

Ale w ojczyźnie sera po prostu kręcą głowami: nie ma jeszcze oficjalnego potwierdzenia ustaleń lekarzy. I jakby odpierając wszystkie niebezpieczeństwa, na Sardynii ser z robakami jest tradycyjnie obecny na każdym świątecznym stole. Co więcej, jest nawet uważany za doskonały afrodyzjak, szczególnie istotny dla mężczyzn. Nie wspominając, że jak każdy ser, ten włoski przysmak jest dobry dla zębów, kości i mięśni.

Kasu marzu – „wyjęty spod prawa”

Na Sardynii pojawił się szokujący włoski przysmak – ser z robakami. To prawda, że ​​\u200b\u200bnikt nie może z całą pewnością powiedzieć, kiedy i kto pierwszy wpadł na genialny pomysł tego przepisu. Uważa się, że podobnie jak wiele innych odkryć na świecie, to niebezpieczne danie powstało przez pomyłkę, gdy serowar zapomniał usunąć główkę pecorino i nie zauważył, że faworyzują ją larwy much. Włoski ser robakowy ma kilka nazw. Najpopularniejszym jest casu marzu, ale znane są również casu du quagghiu (Kalabria), furmai nis (Emilia-Romania), marcetto (Abruzja), Bross ch’a marcia (Piemont).

Tak czy inaczej przepis szybko rozprzestrzenił się po całej wyspie. Jednak w Europie – a nawet w samych Włoszech – nie został doceniony. Produkcja i sprzedaż kasu marzu jest surowo zabroniona w UE. Wyjątkiem jest sama Sardynia, gdzie w małych wioskach nadal wytwarza się rzadki ser z robakami i oferuje go „pod ladą” w lokalnych tawernach. Trudno za to winić Sardyńczyków, bo casu marzu od zawsze uważane było tutaj za skarb narodowy. Od 2010 roku ser jest przez nich oficjalnie uznawany.

Mimo że na Sardynii marzą o zmianie kategorycznych unijnych przepisów, cud się jeszcze nie wydarzył, co oznacza, że ​​we Włoszech na pierwszym zakręcie nie będzie można kupić sera z robakami. Najpierw musisz udać się na pachnącą wyspę, a być może szczęście się do ciebie uśmiechnie. Jednak w tym przypadku przygotuj się, że cena przyjemności będzie bardzo drażliwa.  Mówią, że kilogram włoskiego sera z robakami kosztuje 2-3 razy więcej niż pecorino – i to jest około 30-50 €  .

Casu marzu – najniebezpieczniejszy włoski przysmak